poniedziałek, 29 lipca 2013

egida blokowej syreny

     Kochani, pytacie mnie często w listach, czy używam mydła? Czy beżowy to to samo, co blady mahoń? Czy odszedłem już z kart memuarów internetowych…? Nie, nie, nie! Mycie się mydłem powoduje tylko przebarwienia i wzmaga pigmentację naskórka, stanowczo odradzam, lepsza będzie woda micelarna! Blady mahoń to oczywiście kawa z mlekiem, nie beżowy, a ja nie odszedłem nigdzie, spełniałem jedynie moje obowiązki wobec kościoła! Przeżyłem cudowny rok, podczas którego byłem osobistym pomocnikiem naszego księdza proboszcza w czasie wyprawy do tak odległych zakątków świata jak Radom i Siedlce! Uwierzycie, że w SH mają tam całkiem inne rzeczy niż na przykład w Elblągu!

     Po wielu trudach i znojach powracam tu, gdzie nadwisłocki brzeg… gdzie piasek wesoło połyskuje drobinkami plastiku…  a tam, gdzie blokowiska morzem się rozlały, wesoło na skwerku, u szczytu zbiorowej sypialni z betonu, wyłania się ona – mistrzyni wizażu, baronessa feszon, nieoszlifowana perła szafiarstwa stosowanego – Lejdi Kamilla z Dębicy!


     W najnowszej stylizacji jawi nam się przez mgłę opadłych bezwładnie na kształtnej głowie włosów, jako rodzimy cypel co się Hel nazywa, a przez wilki morskie okraszony mianem Zielonego Przylądka Horn! Niczym zwieńczenie tego skalistego archipelagu bałtyckiego - posągowa syrena rozpyla swój niebagatelny urok i blichtr złotych ornamentów.

     Użycie, co nawet dzicy mieszkańcy Pomorza - zwani Kurdami - wiedzą, mojego ulubionego koloru - zieleni Veronese’a – na wielkiej urody zasłonach kończyn dolnych, przywozi na myśl bodący serce i epatujący swobodą album Savety Jovanovic - ''Lazno jelazno, sve sto je tvoje''! Wielkie podobieństwo obu artystek jest niemal uderzające, kwintesencja ponadczasowej elegancji i stylu wprost z alkowy Koko Szanel! Czy fakt, że ta wielka szwaczka urodziła się w Dębicy to przypadek? Jak wielu emigrantów musiała zmienić pisownie oryginalnego imienia i nazwiska, podobnie zresztą jak wielu innych znamienitych obywateli, przywieźć tu chociażby Olyvera Janyaka, czy Kim Kardaszjan!





     Niesamowicie odważne, ale już będące klasyką samą w sobie i hymnem pokolenia połączenie firanki łazienkowej, z botkiem na obcasie, spowodowało u mnie modowy orgazm! Wielokrotnie przyglądałem się ozdobom na futrynie wychodka moich rodziców i nieśmiało pod ich nieobecność przymierzałem je jako bieliznę osobistą, ówdzie nietuzinkową woalkę… zawsze był to efekt fopaks, swoiste deżawi… ale BOTKI! Strzał jak ślepej kurze ziarno!




     Na tradycyjnych już czwartkowych spotkaniach z modą, które dla swoich fanek organizuje podkarpacka arystokratka i guru najnowszych trendów, temat wykorzystania okiennych zwisów w dziedzinie obuwnictwa botkowego musiał zostać poruszony! Paparacci przyłapali na ulicach Dębicy kilka szansonistek, na czele z przyjaciółką Kamilli – Panią Bijonse – które wychodziły z warsztatów w identycznych niemal butach.



     Na ulicach powiatu, również w kserokopiach niemal tych kozaków, zakupy roiła pisarka i osobowość szarego ekranu zza wschodniej granicy, Nałomi Kambelównaya z byłym już mężem, ale nadal serdecznym przyjacielem Iwanem… Jak donoszą portale plotkarskie, zainspirowana geniuszem Lejdi Kamilli piosenkarka, w lokalnych butikach poszukiwała dla siebie czegoś na kolejne wyjście do modnego koktajlbaru!



     Więcej takich odważnych stylistek! Nie bójmy się eksperymentować. Kamilla, będąca nadwisłockim Alfredem Hiczkokiem świata feszon, po raz kolejny udowadnia, że więcej… znaczy więcej! Lansowane przez wyfiokowane ‘blogerki modowe’ minimalistyczne zestawy wprost ze sklepu papierniczego, albo innej Casotramy, są NNN – nietrafione, nieefektywne i nietolerancyjne, a poza tym poniżające dla szanującej się artystki.



     Kamilla Królowa Szafiarek po raz kolejny pokazuje, że mocno zaakcentowane detale, zaskakujące, ale współistniejące w swoistej pasożytniczej symbiozie mezalianse kruszców, tudzież kolorów oraz barwne malowidła na twarzy, dają efekt iście postbarokowego modernizmu. Nie bójmy się zdobić, nie lękajmy się. Z taką ochotą wieszamy złote jajka i inne pisanki na drzewkach choinkowych na pamiątkę wjazdu młodego Jezuska na osiołku do Betlejem, dlaczego dla przechodniów ulicznych nie możemy okazać trochę miłosierdzia!? Niech Wielkanoc trwa cały rok! Szczególnie w mniejszych miejscowościach i wsiach, obywatele i obywatelki zasługują na odrobinę luksusu, jakim jest zefir świeżych trendów prosto z najlepszych żurnali i komiksów!






     Wspomniana wcześniej zasłona w odcieniu zieleni Veronese’a, która w tej stylizacji idealnie spełnia rolę habitu, zestalona została niemalże nitami z seksowną podkoszulką na guziki, mieniącą się satynowym blaskiem zgniłego groszku cukrowego, okraszonego nutką śmietany i jakże dodającą powabu kroplą neonowej  lamówki! Ta cześć garderoby widocznie naszą Cyrkonię w koronie feszon uskrzydla, dając jej powab niemalże mitycznego zielonego ptaka, który niósł kiedyś w dziobie ludziom nadzieję, a obecnie powraca w nowej odsłonie!

     Celowe odrzucenie burżuazyjnych urządzeń  AGD, jako protest przeciwko formalizacji i szufladkowaniu, owocuje nieposkromioną niczym siatką zagięć i zmarszczek. Ciśnięcie żelazka w ciemny kąt zapomnienia, potęguje zarówno lekkość stylizacji, jak i efekt drapieżnego pazura, który nieborakiem uderza nas z ramion podomki, suto zastawionych srebrnymi iglakami!





     Efekt pompejskich obfitości złotych i srebrnych imitacji kusi odbiorcę, jak łuski syren na skałach Przylądka Helskiego… migocące na słońcu paciorki i perlisty uśmiech dębickiego guru modowego zdaje się śpiewać… ju-lalalalalal-ju-ju-ju! Głowa kubistycznego konia, owoc zafascynowania szafiraki twórczością Matejki, służąca tutaj za torebkę, również na potęgę kwadratową udekorowana szlachetnymi minerałami, takimi jak jablonex, tombak, czy plastik, niejako ociepla wizerunek okrutnej nimfy wodnej, dziarskiej kompanki eksploatacji trendów modowych wielkomiejskich blokowisk!


     Delikatnie lejące się po kolczastych ramionach Szafiarki liście klonu i nagła, acz zrozumiała fascynacja dziewczyny korą, przefruwa nas nieomal na wieś spokojną, wieś wesołą, gdzie Lucy Mont Montgomery pisze na podstawie filmu fabularnego nowe losy innej rozpoznawalnej blogerki modowej, ikony tamtych czasów, niejakiej Anny Teresy Szirlej, znanej później jako Anna Wintur Mukabe… reszta to już historia, jak wszyscy wiemy okrąg się tu zamyka, w miejscu, gdzie wspólna miłość do świata feszon łączy naczelną botswańskiego wydania Pani Domu z ikoną trendów tekstylnych – Lajdi Kamillą z Dębicy.