poniedziałek, 30 grudnia 2013

piosnka o Indiance z kabaretu francuskiego

W listach często pytacie mnie, czy mam się czym pochwalić na polu stylizacji modowych...? Nie wiem, to trochę jak z Alergią, nigdy nic nie wiadomo. Miałem znajomą, którą zaprosiłem na przysłowiowego pączka, dziewczyna kazała mi rozwijać dywan... mówię, że po co, skoro mam wykładzinę! Na co ona, że nie, bo jest Alergikiem. Ja tam na geografii aż tak dobrze się nie znam, ja jestem Polakiem, ale mam kolegę bardzo sympatycznego, zresztą osobę duchowną, która jest Amerykańczykiem, więc poprosiłem go o jakąś ciekawą matę podłogową... I co? I koleżanka nie poznała się, że plecionka nie z Alergii.

Ale skoro już przy Alergii jesteśmy, wskazać gołym palcem należy jedną z najnowszych kreacji Podkarpackiego Guru Feszon - Baronessy Mody znad Wisłoki – Kamilli Z. http://newlifewithfashion.blogspot.com/2013/11/573-piatek.html

Dziedziczka spuścizny takich instytucji krawiectwa artystycznego jak Z.P.H.U. DANA COLLECTION - Danuta Banaczek ze Skarżyska-Kościelnej, czy łódzkiej Bomak Collection, użyła przy kostiumie barwy nie tyle modnej, co szlachetnej w swym wydźwięku – rdzawej czerwieni! Kolor ten ulubiony mój już od tygodni całych, nieodmiennie kojarzy mi się ze szlagierem przyszłorocznego lata, a mianowicie dyskotekową wersją ‘O czym szumią wierzby’ – ‘Trees Talk Too’ duetu Geraldine & Ricky!



Wracając na bajkowe pagórki dębickich stepostanów, zwiewna lolitka niczym piracka księżniczka Indian Nawaho z Mulę Ruż, kusi nas na progu swego podwórka... już co spojrzysz filuterne koronki i satyny spotykają nic innego, jak ostatni skowyt mody – skórę ekologiczną! Wcinałbym jak owca owies, tak mi się to połączenie podoba! I ten gorset! Hej!







Zresztą nie od dziś wiadomo, że gorsety są stereotypem nienachalnego seksapilu i motywem wielokrotnie spotykanym w filmach historiologicznych . Osobiście często noszę tego typu instalacje, jako wątek zaczerpnięty z ‘Przeminęło z Wiatrem’ -  wspominanej już tu wielokrotnie noweli pisanej na kanwie filmu fabularnego! Uważam, że tego typu bielizna równie dobrze prezentuje się na kobietach, mężczyznach, jak i na naszej Szafiarskiej Ikonie Mody – Kamci!















Niedaleko pada szyszka od modrzewia i widać wyraźnie, że trendy wprowadzane przez nadwisłocką wieszczkę feszon, na dobre weszły już do kanonu wielu lokalnych gwiazd. Na ulicach Dębicy pojawiły się już przyjaciółki Lejdi Kamilli, które z całego świata ściągają do stolicy nowinek przemysłu tekstylnego po inspiracje! Podczas ulicznej parapetówki, w akcie dozgonnej wdzieczności, taniec ‘modystyczny’ zaprezentowała międzynarodowej sławy choreografka z plemienia Anishinabe – Edyta Płaczące Okao Górniakówna!





Marta Grycanówna wraz ze starszą siostrą noszą gorsety nawet na swetry i piżamy, kamery dostrzegły je, jak kupowały podarki na wieczór sylwestrowy u Lejdi Kamilli w lokalnym butiku! Z kolei znana pieśniarka i songwriterka Dorota, posiada gorsety w kilkudziesięciu kolorach, a opiekunka polonijnego ogniska - Ilona Wągrowska - nawet w siarczysty mróz przyozdobi talię osy inkrustowanym sznurowaniem!

Jednak gwiazdą najjaśniej odbijającą światło na szafiarskim ołtarzu jest niewątpliwie Doktorowa Habilitowana Stylu - Kamilla Z. Jej finezyjna i wykraczająca poza granice zwykłego przebrania kombinacja, to ukłon dla sufrażystek dni minionych, wieków byłych, rzek przepłynionych. Niczym w zwierciadle klepsydry zastygł piasek... i tylko nowoczesne obramowanie okularów zdradza nam, że nie mamy do czynienia z Ordonką, czy inną O’Charą!












Tak samo gumowe okrycia kończyn dolnych, nie mają już tylko funkcji chroniącej przed fekaliami, gdy przyjdzie nam ręką wydobywać szlam z przydomowego rynsztoka! Szufladkowaniu akcesoriów mówimy stanowcze nie! To nie demokracja, żeby dyktat wiodły umalowane w pastelach celebrytki ze srebrnego ekranu! Małgorzata Rodzynek nie ma monopolu na rękawice, co w dobitny sposób uświadamia jej w popełnionej stylizacji Kamcia! Nie jest oczywiście w tym sama, rzesze jej wyznawców podążają udeptaną przez namorzynowy las drogą i wybierają te wielkiej urody ozdobniki!















Jednak wątróbką drobiową w pasztecie jest bez wątpienia akcent włosowy. Już nie tylko filuterna fryzura uwypuklająca wszystkie blaski nienagannego lica, niczym u angliejskiej arystokratki. Jedwabne treski ręcznie wyplatane przez niewidome zakonnice z Birmy specjalnie dla miłościwie panującej nam Delfiny Kamilli z Podkarpacia, niczym perski dywan spowijają gęsią szyję modowej wyroczni, delikatnie unosząc jej powab i wytrzeszczając powabne spojrzenie!





Owłosienie już nieco inne - nie mam na myśli tego na nogach czy twarzy projektantki - ale te dobrowolnie oddawane przez zwierzęta futerkowe na potrzeby ogrzania rodzaju ludzkiego, niczym sznur celofanicznego ogona na choince, oplata postać szafiarskiej Gizeli Blumśen. U rąbków wielkiej urody pledu narzuconego niby od niechcenia na zaradne i prężne ramiona, nieśmiało wyglądają bladobrązowe włoski.




Wielka miłość Baronessy von Zdziebko do naturalnych skór znana jest czytelnikom tego bloga nie od dziś. Sam zresztą z lubością tarzam się uniesiony ekstazą w skórkach fretek, nutrii, królików i innych gryzoni, które tak chętnie obdarowują nas zrzucanymi na zimę futerkami.

Nie muszę chyba dodawać, że w wielu podkarpackich miastach spotkać można tabuny naśladowców znanej Dębickiej Feszonistki. Na comiesięczne czesanie płaszczy wpadł niedawno do domu rodziców Kamilli nikt inny, jak projektant mody i dyktator stylu, Pan Kenja Łest i kilku jego przyjaciół, między innymi znawczyni koni - Kinia Rusinkowa. Wpadły też lżejsze o kilotony włosów zwierzątka, żeby przyjrzeć się z bliska, jak bardzo potrzebna i bezceremonialna jest ich ofiara.














Na koniec, ale też na początek – zależy gdzie zaczynamy czytać – BOTKI! Ta stylizacja nie byłaby sobą, gdyby nie łamanie konarów konwenansów, przekraczanie rzek stereotypów i przeskakiwanie granic modowego zaścianka! Kawowo-z-mlekowe ciżmy zakostkowe stanowią pomost i orgazm całego pomysłu stylistki! Są jak olej napędowy wlany do baku samochodu benzynowego! Pośćmy oko do mody, upieczmy zakalec, sprawmy, by strój był nie tylko formą, ale też żywym tworem, grzybem zdobiącym sufit opuszczonej kamienicy.












Lejdi Kamilla po raz kolejny udowadnia nam starą jak gwałty uskuteczniane na księżach przez dzieci prawdę, że nie można się bać. Miłość zawsze zwycięża! Tak jak hierarchowie naszego Kościoła powstają i walczą o prawo do niej oraz do obrony przed wykorzystywaniem członków swojego ciała przez nieletnie istoty, wielokrotnie sterowane pazernymi rękami własnych rodziców, tak i my możemy być Indianką z Mulę Róż. Wystarczy odrobina odwagi i chociażby najmniejszy penis między nogami, on doda nam kurażu na nowej drodze modowego życia – AMEN!